Od kilku lat jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami „domu z ogrodem”, co dla rodziny psiarzy jest komfortem nie do opisania. Niestety bardzo często sytuacja taka rozleniwia opiekunów psów, którzy mając na uwadze, rozległy teren przydomowy, dochodzą do mylnych wniosków, iż taka przestrzeń swobodnie wystarczy naszemu psu w zapewnieniu podstawowych potrzeb. Teksty typu: ” Mój pies wybiega się w ogrodzie. Mój pies ma zapewnioną dawkę ruchu na ogrodzonej przestrzeni przy domu” sprawiają, że doświadczony psiarz wytrzeszcza oczy ze zdziwienia…Choć nie, to już nie jest forma zaskoczenia. To żal, że tak mało zagłębiamy się w prawdziwe potrzeby naszego psa.
Sytuacja „domów z ogrodem” wcale nie jest taka prosta. Nasz pies, teren przydomowy prędzej czy później zaczyna traktować jako przestrzeń domową. Każdy kąt, zakamarek, krzaczek, trawka jest mu dobrze znana. Brak nowych zapachów, nowych bodźców z którymi musi się zmierzyć. Dopiero po przekroczeniu magicznej granicy ogrodzenia, jest w stanie z lubością delektować się całą mapą zapachów, pozostawioną tam przez wszelakie stworzenia. A przecież pies, to jeden wielki nos, który aby zaspokajać pierwotne potrzeby tropienia, wąchania, polowania, potrzebuje spacerów. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w mieszkaniu w mieście, czy też nasz dom znajduje się w głuchej dziczy, wśród pól, lasów i ogromnej przestrzeni.
I o ile opiekunowie psów mieszczuchów, chcąc nie chcąc są niejako zmuszeni do zapewnienia swoim podopiecznym tej formy aktywności- psiak musi załatwić swoje potrzeby natury fizjologicznej i ostatnim miejscem, które chcielibyśmy aby wybrał na psi kibelek to mieszkanie- o tyle „dom z ogrodem” często dla naszych psich przyjaciół staje się więzieniem, w którym pozostają zamknięci przez wiele psich lat, a dookoła tyle tropów, ścieżek i wiadomości pozostawionych na krzaczkach przez psich sąsiadów.
Tak więc do dzieła psiarze!
WEŹCIE PSA NA SPACER! W DROGĘ!